W niedzielę prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chciałby, aby zasada dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast obowiązywała już w najbliższych wyborach samorządowych w 2018 r. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie jednak Trybunał Konstytucyjny. 
 
To może być samorządowe trzęsienie ziemi w Powiecie Wrocławskim.
 
Zapowiada się, że to Ci Włodarze będą musieli odejść ze stanowisk w samorządzie:
 
Wrocław – Rafał Dutkiewicz;
Powiat wrocławski: Długołęka – Iwona Agnieszka Łebek, Jordanów Śląski – Henryk Kuriata, Kąty Wrocławskie – Antoni Kopeć, Kobierzyce – Ryszard Pacholik, Mietków – Adam Kozarowicz, Siechnice – Milan Ušak, Sobótka – Stanisław Dobrowolski, Żórawina – Jan Żukowski. 

Przeciwnicy pomysłu przedstawionego przez Jarosława Kaczyńskiego zwracają uwagę na krótki okres sprawowania władzy. Dwie kadencje to zbyt mało czasu na realizację większych planów. Mówi się, że podczas pierwszej kadencji rządzący zapoznają się z problemami, podczas drugiej realizują swoje pomysły, a w trzeciej kończą swoje dzieło i przekazują pałeczkę następcy. A najlepszym weryfikatorem są mieszkańcy dający kredyt zaufania dobremu gospodarzowi.
W wyborach samorządowych ludzie głosują na nazwiska, na ludzi, których znają i szanują. Wprowadzenie ograniczenia do dwóch kadencji to następny krok odczytywany jako ograniczenie praw obywatelskich.
 
Druga strona podnosi znowu następujące argumenty: Rekordziści swoją działalność w strukturach władz lokalnych zaczynali jeszcze w Radach Narodowych okresu PRL-u.Wielu włodarzy ma do czynienia z sytuacją braku kontrkandydata, czyli może rządzić niemal dożywotnio. Także w przypadku, gdy marnie zarządzają wspólnotą, doprowadzają do stagnacji, a urząd obrasta siecią układów i zależności towarzysko-rodzinnych. Samorząd oraz jego instytucje to często największy i najważniejszy – bo dający relatywnie dobre wynagrodzenia oraz stabilność zatrudnienia – pracodawca w rejonie.

Nic więc dziwnego, że organ wykonawczy dysponuje potężnym instrumentem wpływu na mieszkańców, a także radnych, którzy stają się od niego zależni. Dla zwolenników „przewietrzenia samorządów” nie ulega wątpliwości, że 2 kadencje byłyby wystarczającym okresem do przeprowadzenia inwestycji lub innych planów rozwoju wspólnoty, a później z mocy ustawy wójt, burmistrz, prezydent miasta ustępowałby miejsca innej osobie.

I tu pojawia się prawdziwy dylemat- kadencyjność: równie dobrze może odsunąć od władzy fatalnego, skorumpowanego włodarza, jak też rządzącego z sukcesami i przy aprobacie mieszkańców.